Mimo kurczącego się węglowego biznesu nie można zwalniać pracowników, więc sztywne są także koszty dominującej w branży Polskiej Grupy Górniczej
Sytuacja w polskim górnictwie jest coraz bardziej dramatyczna. Rząd i liderzy organizacji związkowych przedłużają ustalenia w sprawie planu ratunkowego dla branży, tymczasem kopalnie fedrują straty. Jak wynika z danych, które Ministerstwo Aktywów Państwowych przekazało PAP, górnictwo węgla kamiennego od stycznia do listopada ub. r. zanotowało 3,84 mld zł straty. To oznacza, że cały 2020 r. branża musiała zamknąć ze stratą nawet ponad 4 mld zł. Dla porównania w 2019 r. producenci węgla kamiennego w Polsce stracili na swojej działalności 1 mld zł.
Przeczytaj też: PepsiCo w Polsce stawia na zieloną energię
Skąd te piętrzące się straty? Czynników jest kilka, ale głównym z nich jest to, że w kraju spada zapotrzebowanie na węgiel. Między innymi ze względu na rosnącą średnią temperatur Polacy potrzebują mniej ciepła (tegoroczny styczeń jest odstępstwem od tej reguły). Inny długofalowy trend jest taki, że wraz ze wzrostem krajowych cen węgla, prądu i kosztów zakupu uprawnień do emisji CO2, rośnie import taniej energii z krajów sąsiednich.
Tak w skrócie wygląda w Polsce węglowa równia pochyła. Spada nie tylko krajowe wydobycie, ale też import węgla. Tymczasem mimo kurczącego się węglowego biznesu nie można zwalniać pracowników, więc koszty dominującej w branży Polskiej Grupy Górniczej pozostają bardzo sztywne. Ścięto za to inwestycje (od stycznia do listopada 2020 r. wydano na nie 2,5 mld zł, czyli o 750 mln zł mniej niż rok wcześniej). To oznacza, że nawet gdyby popyt na surowiec powrócił (na to się nie zanosi), kopalnie i tak nie będą mogły zwiększyć wydobycia.
Przeczytaj też: To koniec górnictwa, jakie znamy
Wydobycie spada jednak wolniej niż popyt. Kopalnie wyfedrowały w całym 2020 r. 54,4 mln ton węgla, a sprzedały 53 mln t. Reszta musiała trafić na zwały. Jak podaje Agencja Rozwoju Przemysłu, w całym górnictwie węgla kamiennego w Polsce na koniec ub.r. pracowało 80 tys. osób. W ciągu miesiąca zatrudnienie spadło o 400 osób.
Tymczasem polskie firmy szukają tańszych źródeł energii, najchętniej tych zielonych (OZE). Na razie inwestują głównie w fotowoltaikę, ale chętnie kupiłyby też więcej prądu z wiatraków. Budowę nowych farm blokuje jednak tzw. zasada 10H.