Popyt na wołowinę w Niemczech, Włoszech, Hiszpanii czy Holandii odczuwalnie spada
Ceny bydła są o 15 proc. niższe niż przed rokiem. To efekt zastoju na unijnym rynku, na który trafia 80 proc. hodowanej w Polsce wołowiny – wynika z rozmowy PAP z Jackiem Zarzeckim, prezesem Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.
Skąd mniejsze zainteresowanie polskim mięsem? Coraz bardziej powszechny jest wegetarianizm. – Więcej osób deklaruje, że nie je mięsa. Dużą rolę w tych „modnych trendach” odgrywają organizacje ekologiczne, które wskazują, że produkcja zwierząt niszczy środowisko i należy ją zmniejszać – kontynuował w rozmowie z PAP Jacek Zarzecki.
W Polsce skłonność do tego, by ograniczać ilość zjadanego mięsa, również jest coraz częściej spotykana. Pisaliśmy niedawno o badaniu, które wskazało, że aż 43 proc. Polaków ogranicza jedzenie mięsa. Postawa ta ma nawet nazwę, to fleksitarianizm. I nie wynika on z obaw o środowisko, ani względów etycznych.
Ankietowane osoby po prostu obawiają się, że w mięsie jest dużo chemii. Na wizerunek producentów mięsa w Polsce zdecydowanie wpływać mogą m.in. ostatnie informacje, że aż 90 proc. sprzedawanych w kraju antybiotyków jest przeznaczonych właśnie do hodowli zwierząt.
Ale trzeba też pamiętać, że dieta bogata w mięso jest mocno obciążająca dla środowiska. Produkcja żywności odpowiada za jedną czwartą emisji gazów cieplarnianych, które ludzie wytwarzają każdego roku. Najwięcej emisji w przeliczeniu na ilość zawartego w nim białka pochodzi właśnie z produkcji czerwonego mięsa – wołowiny i jagnięciny.
Żeby ograniczyć swój wpływ na środowisko, nie trzeba od razu zostawać weganinem, można np. szukać zamienników mięsa czerwonego, które mają mniejszy ślad węglowy i wymagają podczas produkcji mniej wody. To głównie drób. Jednak produkty pochodzenia roślinnego, rośliny strączkowe i zboża to najbardziej przyjazna dla klimatu opcja ze wszystkich dostępnych.