Pomysł na nowe mechanizmy pomocowe nie spodobał się przedstawicielom śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”
Śląsko-dąbrowska „Solidarność” krytycznie ocenia rządowe plany rozszerzenia systemu dopłat do paliw przed nadchodzącym sezonem grzewczym. Przewodniczący Regionalnej Sekcji Ciepłownictwa NSZZ „Solidarność” Dariusz Gierek twierdzi, że rekompensaty od rządu pomijają sporą część firm z branży ciepłowniczej, a źle skonstruowany mechanizm dopłat nie pokryje potrzeb wielu spółek.
Przeczytaj też: Naukowcy opracowali tani materiał wychwytujący CO2
Wytwórcy ciepła – tak zapisano w projekcie założeń ustawy – mieliby sprzedawać je po średnich cenach 150,95 zł/GJ (jeżeli wytwarzają ciepło za pomocą gazu ziemnego lub oleju opałowego) lub 103,82 zł/GJ (jeżeli wykorzystują inne źródła do wytwarzania ciepła). Dodatkowo takie gwarantowane ceny za GJ ciepła mieliby wyłącznie odbiorcy indywidualni i instytucje użyteczności publicznej jak szpitale czy szkoły. Co więcej: na razie nie wiadomo (cały projekt ustawy nie został upubliczniony), ile miałaby wynosić rekompensata dla wytwórców ciepła.
Zdaniem Dariusza Gierka ceny z projektu nijak mają się do realiów rynkowych. – Można szacować, że spółki ciepłownicze, aby osiągnąć próg rentowności przy obecnych cenach paliw, musiałyby sprzedawać ciepło za ok. 300 zł za GJ. Czy rządowa rekompensata pokryje w całości tę różnicę? – pyta Gierek. Dodaje przy tym, że odbiorcy indywidualni i instytucje to tylko część klientów spółek ciepłowniczych, ponieważ nie można zapominać o firmach. Tymczasem one na gwarantowane ceny nie będą mogły liczyć, a podwyżek mogą nie udźwignąć finansowo.
– W takim scenariuszu różnicę pomiędzy realnym wzrostem kosztów produkcji a ceną dla klientów końcowych będą musiały pokryć spółki ciepłownicze – twierdzi przedstawiciel „Solidarności” i dodaje, że wiele z ciepłowni już nie ma pieniędzy i balansuje na „granicy bankructwa”. – Propozycje rządu zamiast stanowić wsparcie, mogą przyczynić się do fali upadłości w naszej branży. Jak ludzie będą mieli zimne kaloryfery, to żadne rekompensaty im nie pomogą – kwituje Gierek.
Rząd już pod koniec lipca sygnalizował, że po wprowadzeniu dopłat do węgla, rozszerzy program rekompensat przed nadchodzącym sezonem grzewczym. Pierwsze podejście zakończyło się fiaskiem, ponieważ przepisy ustalające maksymalną cenę za tonę węgla sprawiły, że nie znaleziono chętnych, by sprzedawać to paliwo po kosztach. Dopiero później wprowadzono jednorazową dopłatę dla odbiorców indywidualnych, którzy do ocieplania domu wykorzystują węgiel.
Przeczytaj też: Samorządy zaczęły kontraktować prąd. Podwyżki nawet o 400 proc.
Najnowszy projekt ustawy uzupełnia listę odbiorców, którzy zostaną objęci systemem dopłat. Rząd chce wypłacać jednorazowo 3 tys. zł gospodarstwom domowym, w których źródłem ciepła jest kocioł na biomasę (pellet drzewny itp.), 2 tys. zł – gdy dom ogrzewany jest olejem opałowym, 1 tys. zł – gdy źródłem ciepła jest drewno kawałkowe, a 500 zł – w przypadku wykorzystywania LPG w celach grzewczych.
Oddzielny dodatek otrzymają tzw. podmioty wrażliwe, tj. szpitale, szkoły. Te mogą liczyć na pokrycie 40 proc. wzrostu cen ogrzewania na sezon grzewczy. Kwota będzie wyliczania na podstawie średniej ceny i ilości zużytego paliwa z lat 2020-2021.