Polska mogłaby mieć nie 11, a 33 gigawaty mocy zainstalowanej w wiatrakach na morzu. Oczywiście nie nastąpi to od razu
Według Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej potencjał offshore wind (morskich farm wiatrowych) na Bałtyku jest o wiele większy, niż oszacował dotychczas rząd. Możliwości wiatraków na morzu oceniono na 33 gigawaty mocy, gdy w strategicznym dokumencie Polityka Energetyczna Polski 2040 (PEP 2040) potencjał ten szacowany jest na 11 GW, czyli trzy razy mniej.
Przeczytaj też: Państwa położone nad Bałtykiem chcą siedem razy więcej mocy z morskich farm wiatrowych
Możilwości budowy morskich farm wiatrowych wskazywane przez PSEW są większe przede wszystkim dlatego, że organizacja uwzględniła w swoich wyliczeniach nowe obszary Bałtyku, które według ekspertów można zagospodarować. Dotychczas mówiło się o dwóch fazach rozwoju morskich farm wiatrowych w Polsce. Pierwsza obejmowała powstanie ponad 3 gigawatów mocy do 2030 roku, a zaangażowane w nią są m.in. PKN Orlen, PGE i Polenergia. Prąd miałby popłynąć z nich już w 2026 roku, później farmy zostałyby rozbudowane.
W drugiej fazie rozwoju morskiej energetyki wiatrowej, farmy powstaną w 11 nowych lokalizacjach. Obecnie trwa poszukiwanie chętnych inwestorów. Rząd analizuje, jak podzielić między nich dostępne koncesje. Pisaliśmy już o tym, że zainteresowanie jest ogromne, a wnioski składają nie tylko firmy polskie, ale i zagraniczne. Więcej przeczytasz o tym w tekście Szwedzi, Norwegowie, Francuzi, Niemcy: kolejni rywale zainteresowani morskimi wiatrakami w Polsce.
Łączny potencjał projektów z faz I i II PSEW ocenia na 15,3 GW. Czyli więcej o 4,3 GW niż przewiduje PEP2040. Wyższe szacunki można tłumaczyć tym, że Polityka Energetyczna Polski to niezaktualizowany dokument z 2020 roku. Tymczasem sektor offshore wind bardzo szybko się rozwija, pojawiają się nowe, większe i coraz bardziej wydajne turbiny.
Przeczytaj też: Orlen i Vestas napędzą wiatrowe inwestycje w Szczecinie i Świnoujściu
Orlen ogłosił np., że na Bałtyku postawi turbiny marki Vestas o mocy 15 megawatów każda. Dla porównania uruchomiona w tym roku farma wiatrowa Hornsea 2, która znajduje się u wybrzeży Wielkiej Brytanii, korzysta z turbin o mocy 8 MW. Pierwsze decyzje ws. Hornsea 2 zapadały w 2016 roku, a budowa rozpoczęła się cztery lata później.
Jednak nawet ten technologiczny przeskok nie tłumaczy aż tak dużej rozbieżności między wyliczeniami PSEW a PEP 2040. Organizacja skupiająca spółki wiatrakowe po prostu założyła, że Polska powinna wprowadzić też III fazę rozwoju wiatraków na morzu, która dałaby aż 17,7 gigawatów nowych mocy. Oczywiście wymagałoby to ogromnych nakładów finansowych i pracy, ale jak twierdzi PSEW – nie jest to niemożliwe.
Przeczytaj też: Ustka będzie portem serwisowym dla morskich farm wiatrowych PGE
Pomóc miałyby przede wszystkim aktualizacja strategii energetycznej oraz wsparcie legislacyjne dla projektów offshore wind, w tym uproszczenia administracyjne. PSEW wskazuje też, że potrzebne są statki do instalacji i obsługi morskich farm oraz porty instalacyjne i serwisowe. O tym, jak ważne są inwestycje w taką infrastrukturę i odpowiednie jednostki, mogliście już przeczytać m.in. w tekstach NIK wzięła pod lupę polskie plany na morską energetykę czy Rozwój morskich wiatraków pod znakiem zapytania. Są chęci, ale Polsce i UE może zabraknąć statków instalacyjnych.