Jak powiedziała szefowa resortu Anna Moskwa, zasada 10H, była „bardzo dobra”. Jednak nie na tyle dobra, by po „procesie ewaluacji i refleksji” nie zaproponować zmian
W trakcie wspólnego posiedzenia dwóch komisji sejmowych: ds. energii i klimatu oraz drugiej – samorządu terytorialnego – zapadły pierwsze decyzje ws. projektów kluczowych dla dalszego rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie. Posłowie odrzucili 7 z 8 projektów, które zostały zgłoszone. Komisje dalej będą pracować tylko nad rządowym projektem nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Dokument przedstawiło Ministerstwo Klimatu.
Przeczytaj też: Eurostat podał dane o udziale odnawialnych źródeł w zużyciu energii
Wszystkie odrzucone projekty, dwa senackie i pięć poselskich, były autorstwa opozycji. Jeszcze przed ostateczną serią głosowań przewodniczący komisji ds. energii, poseł Marek Suski z PiS zaznaczył, że choć procedowany będzie dalej projekt rządowy (więcej o jego założeniach tutaj), to nie wykluczył, że niektóre pomysły opozycji mogą do niego trafić w formie poprawek.
Posiedzenie komisji w sprawie dalszych prac nad rządowym projektem Suski zapowiedział na czwartek 26 stycznia. Obecna sytuacja to żadne zaskoczenie – nikt nie zakładał, że procedowane będą opozycyjne projekty. Opozycja była tego zresztą świadoma i w trakcie pierwszego czytania skupiała się bardziej na krytykowaniu opieszałości rządu w sprawie wiatraków, niż prezentowaniu swoich pomysłów. Z kolei ministerka klimatu i środowiska Anna Moskwa twierdziła, że ustawa z 2016 roku, która sprawiła, że obowiązuje zasada 10H, była „bardzo dobra”. Jednak nie na tyle dobra, by po „procesie ewaluacji i refleksji” nie zaproponować zmian. – Efektem tej ewaluacji jest dzisiejsza nowelizacja – przekonywała.
Marek Suski w trakcie posiedzenia przyznał, że do rządowego projektu „jest parę poprawek”. A przecież chodzi o projekt, który leżał w sejmowej „zamrażarce” od lipca 2022 roku, a później doczekał się jeszcze autopoprawki. Jakie mogą być to modyfikacje? Jak słyszymy nieoficjalnie, w proponowanych przepisach miałby znaleźć się nowy wymóg dla farm wiatrowych na lądzie. Aby wiatraki mogły powstawać, wymagane miałoby być przeprowadzenie lokalnego referendum. Jeżeli tak się stanie, byłoby to kolejne utrudnienie dla zainteresowanych rozwojem energetyki wiatrowej na lądzie.
Dopiero najbliższe posiedzenie i zgłoszone poprawki sprawią, że sytuacja wokół projektu będzie bardziej klarowna. O chaosie politycznym na początkowym etapie prac pisałem w tekście Wielkie zamieszanie w sprawie projektów wiatrowych. Premier i ministerka klimatu prą ku luzowaniu przepisów.
Przeczytaj też: Które państwo Europy najbardziej przykręciło kaloryfery?
Niewykluczone, że w obecnej sytuacji ugrać coś może opozycja, zwłaszcza PSL. Pisałem wielokrotnie, że wewnątrz klubu PiS w Sejmie nie ma zgody w sprawie odblokowania nowych inwestycji w wiatraki na lądzie. Otwarcie sprzeciwia się temu Solidarna Polska, a i w samym PiS są posłowie i posłanki niechętni liberalizowaniu przepisów, dzięki którym funkcjonuje tzw. zasada 10H. Bez ich głosów PiS nie ma większości. Niewykluczone więc, że w zamian za poparcie opozycja może wywalczyć coś dla siebie. Wspomniałem tu o PSL, ponieważ to właśnie na posiedzenia parlamentarnego zespołu ds. OZE, zdominowanego przez polityków tej formacji, przychodzili premier i ministerka klimatu.