Wiosenna pogoda napędza produkcję zielonej energii z farm słonecznych i wiatrowych. Polskie Sieci Elektroenergetyczne, które muszą bilansować system, przy rekordach produkcji mierzą się z coraz większymi wyzwaniami
Rekord godzinowej produkcji z fotowoltaiki padł w piątek 8 marca pomiędzy godziną 13 a 14. Elektrownie słoneczne dostarczyły ponad 10 gigawatogodzin energii. Tego dnia operator systemu przesyłowego bez trudu bilansował zapotrzebowanie na energię z jej produkcją. Problem pojawił się dwa dni później. Niedziela była dniem słonecznym i dość wietrznym, podczas którego źródła odnawialne odpowiadały za blisko 53 proc. energii potrzebnej w kraju.
Przeczytaj także: Sobotnia anomalia, czyli nowy rekord importu energii. Co wiemy po minionym weekendzie?
Jak zwykle podczas weekendu nie było zbyt wielu zainteresowanych odbiorem wyprodukowanej w nadmiarze energii. Niedziela jest bowiem czasem tzw. doliny zapotrzebowania na prąd ze względu na przestój większości zakładów produkcyjnych w Polsce. W tej sytuacji PSE musiały ograniczać odbiór energii z odnawialnych źródeł.
Dla właścicieli farm fotowoltaicznych i wiatrowych to jeden z bardziej dotkliwych środków interwencyjnych. Jest to również mechanizm kosztowny dla operatora systemu, który musi płacić wytwórcom rekompensaty.
Ze względu nadpodaż generacji w krajowym systemie elektroenergetycznym oraz konieczność przywrócenia zdolności regulacyjnych, PSE wprowadzają nierynkową redukcję generacji – czytamy na stronie operatora.
Tego dnia skala redukcji sięgała w niektórych godzinach nawet 2,5 GW. PSE trzykrotnie wysyłały na rynek informację z nową prognozą, dostosowując ograniczenie do zmieniającej się sytuacji w systemie. Ale ostatecznie mechanizm interwencyjny trzeba było stosować od wczesnych godzin porannych aż do godziny 16.
Takie redukcje są niezbędne ze względu na konieczność bilansowania pracy systemu. Mają zmniejszyć obciążenia sieci, której rozwój nie nadąża za przyrastającymi dynamicznie mocami odnawialnymi. Nie chodzi przy tym o zmienność generacji OZE, ale raczej brak możliwości magazynowania energii podczas szczytów produkcji energii czy to z wiatru, czy teraz także ze słońca. Wyzwaniem jest także praca elektrowni węglowych, które nie są w stanie dostosować dynamiki pracy do warunków w sieci.
Przeczytaj także: Są nowe dane o planowanych inwestycjach w Polsce. Przybywa chętnych na magazyny energii
PSE chcą temu zaradzić. Dlatego od pewnego czasu operator stymuluje rozwój rynku baterii m.in. poprzez ich nagradzanie kontraktami w ramach rynku mocy. Przykładowo wsparcie w ubiegłorocznej aukcji przyznano magazynom o łącznej mocy 1,7 GW. Akumulatory te będą wspierać operatora dopiero za cztery lata, kiedy zostaną wprowadzone do systemu. Rynek mocy jest jednocześnie dziś jedynym realnym mechanizmem finansowania akumulatorów. I to w dodatku niedoskonałym, bo rywalizują tam różne technologie. Dlatego zasadne jest pytanie, czy w ramach rynku mocy uda się wesprzeć wystarczającą ilość mocy magazynowych.
Problemem są również niedoinwestowane sieci, które przy takich obciążeniach nie są zdolne do transportowania nadmiaru energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych do odbiorców. Sieci już dawno stały się jednym z głównych wąskich gardeł polskiej transformacji energetycznej, o czym pisaliśmy m.in. w tekście Rozwój OZE blokowany przez zły stan sieci. Trzeba podzielić grupy energetyczne?
Bez dofinansowania sieci, a także magazynów wszelkiego rodzaju nie zdołamy zrealizować celów w zakresie odnawialnych źródeł energii. Wystarczy wspomnieć, że we wstępnej wersji Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu do 2030 roku (KPEiK) wskazano, że pod koniec tej dekady udział OZE w elektroenergetyce może sięgnąć nawet 50,1 proc. Natomiast w 2040 roku prognozowana jest dalsza zwiększająca się rola OZE, która może sięgnąć nawet do 59,1 proc.
Jak czytamy w KPEiK, zielone wytwarzanie energii w 2030 roku będzie zdominowane przez elektrownie wiatrowe (15,8 GW na lądzie i 5,9 GW na morzu) oraz elektrownie słoneczne (ok. 29,3 GW).
Przeczytaj także: Morskie farmy wiatrowe o mocy 500 GW w Europie? To realne, ale trzeba wydać 400 mld euro na sieci
Obecnie dysponujemy ogółem niewiele ponad 25,4 GW ze źródeł OZE (dane na koniec półrocza 2023 r.), z czego w wietrze na lądzie około 8,9 GW, a w fotowoltaice około 14,3 GW. Źródła odnawialne odpowiadały zaś w całym ubiegłym za około 27 proc. energii wytwarzanej w Polsce. Zbliżenie się do poziomu 50 proc. wydaje się dziś abstrakcją, o ile przyrostowi mocy nie będzie towarzyszyła kompleksowe zwiększenie elastyczności systemu, a także dofinansowanie modernizacji sieci elektroenergetycznych.
Źródło: Freepik