Chciałbym przestrzec kolegów z Bełchatowa. Będą do Was przyjeżdżać różni politycy. Będą obiecywać. Ale bądźcie czujni – ostrzega Andrzej Chwiluk, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Górników w Polsce. Bronił przed zamknięciem kopalnię węgla kamiennego Makoszowy. Dziś uważa, że przyszłością są odnawialne źródła energii
Anna Kulik: W perspektywie 15-20 lat ma zostać zakończona eksploatacja odkrywkowej kopalni węgla brunatnego w Bełchatowie (Pole Bełchatów - 2026 rok, Pole Szczerców - 2036 rok). W ubiegłym roku kopalnia zatrudniała blisko 5 tys. osób, czyli tyle, ile zamieszkuje dużą polską wieś. Kiedy ci pracownicy powinni zacząć przygotowywać się do zmiany zawodu, a być może – także miejsca zamieszkania?
Andrzej Chwiluk: Już teraz powinno się o tym myśleć. To ten moment. Wbrew pozorom czasu wcale nie jest tak dużo. Proszę pamiętać, że grupa pracowników, o której rozmawiamy, jest czynna zawodowo. Oprócz swojej pracy mają obowiązki rodzinne, zobowiązania wobec starszych rodziców, swoje pasje. I w to trzeba wkomponować program szkoleń, przekwalifikowania się, być może budowania swojej firmy od podstaw. I nie chodzi o jakiekolwiek kursy. Je trzeba wymyślić, zaplanować, skroić na miarę potrzeb tych ludzi i regionu. Każdy rejon Polski ma swoją specyfikę. Nie da się zastosować jednej recepty dla wszystkich przedsiębiorstw.
Tym bardziej, że nawet w wysoko rozwiniętych gospodarczo krajach, restrukturyzacja przemysłu, a szczególnie górnictwa, nie poszła jak po maśle. Stosunkowo dobrze poradzili sobie z tym Niemcy, Francuzi średnio, za to w Wielkiej Brytanii program przekształceń zakończył się spektakularną porażką.
Nie przemawiają przez Pana gorzkie doświadczenia z KWK „Makoszowy”, w której Pan pracował i gdzie kierował Pan protestem przeciwko jej zamknięciu? Przecież obecny rząd wyraźnie deklaruje, że chce dbać o kopalnie. 21 lipca premier Mateusz Morawiecki powiedział w Siemianowicach Śląskich, że rządzący „chcą utrzymać serce przemysłowe Polski na Śląsku”. Mówił o kopalniach, które - jego zdaniem – są z powrotem chlubą przemysłu województwa śląskiego.
Proszę Pani… Oczywiście, że pozostała we mnie gorycz po tym, co stało się w Kopalni „Makoszowy”. W 1988 roku padł rekord wydobycia w historii zakładu – 5,13 milionów ton. Od 1993 r. „Makoszowy” przyłączono do Gliwickiej Spółki Węglowej, a w 2003 roku – do Kompanii Węglowej. 1 lipca 2005 roku kopalnię połączono z Kopalnią Sośnica, a dziesięć lat później wydano wyrok, czyli włączono „Makoszowy” do Spółki Restrukturyzacji Kopalń w Bytomiu. Załoga do końca walczyła o utrzymanie kopalni, o pozyskanie inwestora... Byłem ostatnim protestującym przeciwko jej likwidacji, który zszedł z pokładu. W 2016 roku dostała nagrodę, bo została uznana za najbezpieczniejszą kopalnię w Polsce, a kilka miesięcy później skreślono ją z listy kopalń prowadzących wydobycie.
Pamiętam jak do nas, do Zabrza, przyjechała pani premier Beata Szydło. Osobiście relacjonowałem jej stan spraw Kopalni „Makoszowy”. Słuchała cierpliwie. Potem powiedziała, że poprzedni rząd zamykał kopalnie, a prawica będzie je otwierać. I mimo tych deklaracji szefowej rządu, „Makoszowy” zamknięto. Była to 9. kopalna zamknięta przez obecny rząd. Już po zasypaniu szybu składałem propozycje stworzenia na terenie kopalni magazynu energii, elektrowni szczytowo-pompowej, farmy fotowoltaicznej. Wszystkie te inicjatywy zostały zlekceważone. A mogły dać miejsca pracy i wspomóc przekształcenie zamkniętego zakładu.
Chciałbym przestrzec kolegów z Bełchatowa. Będą do Was przyjeżdżać różni politycy. Będą obiecywać. Ale bądźcie czujni. Bełchatów nie leży na Księżycu. Leży w Polsce. Czas otwarcie powiedzieć, że w naszym kraju nie ma programu energetycznego. To, co jest, to powielanie starych dokumentów. Warto powiedzieć sobie jasno i stanowczo, że w perspektywie 20-25 lat nasz kraj będzie musiał przejść z energii tradycyjnej, węglowej, na energię odnawialną. Wokół nas jest mnóstwo energii atomowej. Prędzej czy później ona trafi do prywatnego odbiorcy za lepszą cenę, niż energia pozyskiwana ze spalania węgla. Kopalnie będą zamykane.
Przez pięć lat byłem w Brukseli. Z całą pewnością polityka Unii Europejskiej będzie szła w kierunku dekarbonizacji. Żaden kraj wchodzący w skład Unii Europejskiej się temu nie sprzeciwi. Polityka jest bezlitosna. Proszę tylko pomyśleć, ilu jest w Polsce górników, a ilu rolników? Która grupa jest liczniejsza? O którą trzeba bardziej dbać? Odpowiedź na te pytania jest oczywista.
A może w czasach gospodarki wolnorynkowej należy pogodzić się z tym, że 4 tysiące ludzi pójdzie na bruk?
W żadnym wypadku. Nie zgadzam się na takie stawianie sprawy.
Kto, Pana zdaniem, powinien zadbać o przyszłość pracowników zamykanych kopalń? W przypadku Bełchatowa – PGE GiEK? Rząd? Organizacje pracownicze i związkowe?
Odpowiedzialność za losy pracowników kopalń i cały logistyczno-finansowy ciężar transformacji kopalń powinno wziąć na siebie państwo. Ale w program
restrukturyzacji czynnie powinny włączyć się organizacje związkowe i organizacje pozarządowe działające na rzecz wybranego interesu bez osiągania zysku, czyli NGO-sy. No i tu znowu mam gorzką refleksję. Do dziś nie ma porozumienia między związkami zawodowymi, a organizacjami pozarządowymi w kontekście restrukturyzacji przemysłu. Polska nie ma konkretnego planu, ani pomysłu na zagospodarowanie pracowników likwidowanych przedsiębiorstw. Tymczasem proszę spojrzeć na sąsiadów zza zachodniej granicy. W Niemczech przygotowano taki projekt. Każdy pracownik firmy przechodzącej zmiany przekształceniowe otrzymywał dwie nowe propozycje zawodowe (wraz z możliwością szkoleń i podniesienia kwalifikacji). Jeśli nie zdecydował się na którąś z nich, musiał zadowolić się propozycjami z rynku pracy, jakie aktualnie były w ofercie. Na skonstruowanie tego typu programów są unijne pieniądze. Potrzebny jest tylko odważny polityk, który zainicjuje takie działania.
No dobrze, ale są przecież programy dobrowolnych odejść. W przypadku odkrywki bełchatowskiej część zatrudnionych uzyska także prawa emerytalne. PGE GiEK wyliczyło, że do 2022 roku uprawnienia emerytalne nabędzie aż 801 górników. Czy to nie wystarczy?
W mojej ocenie, zdecydowanie nie. Nie wystarczy dać ludziom pieniądze. Trzeba ich przygotować do nowego etapu w życiu zawodowym. Trzeba nauczyć ich, jak mądrze zagospodarować odprawy, które im wręczono. Zdarzało się, że górnicy, którzy dostawali duże pieniądze za to, że odeszli z pracy, targali się później na swoje życie. Nie umieli odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Proszę pamiętać, że mówimy o dorosłych, ukształtowanych ludziach, którzy nagle stają w obliczu utraty pracy i świadczeń socjalnych. Nie każdy przechodzi przez tak trudny czas suchą nogą. Jako działacz związkowy uważam, że pracownikom, którzy poświęcili kilkadziesiąt lat życia na ciężką pracę, należy się pomoc i opieka. A wręczenie odprawy jest tylko jednym z elementów takiej pomocy. Pieniądze nie zlikwidują problemów tych ludzi.
Czy myśląc o zmieniającej się rzeczywistości, należy myśleć o innym systemie kształcenia młodych ludzi wchodzących w życie zawodowe?
Poruszyła Pani ważki temat. Szkolnictwo zawodowe wraca do łask. Ale wciąż w jego systemie jest dużo niedoskonałości. O kształceniu kadr myśli się sztampowo, jak 30-40 lat temu. Nie jest adekwatne i nie odpowiada realnym potrzebom rynku. Z myślą o osobach czynnych zawodowo, życzyłbym sobie, by przy Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej powstała platforma, na której samorządy, NGO, organizacje pracodawców tworzyły rozwiązania dla pracowników zamykanych zakładów. Do tej platformy powinni mieć dostęp wszyscy zainteresowani pracownicy, aby móc uzyskać tam także pomoc prawną.
No i jedna, zasadnicza kwestia: przynajmniej 5 lat przed planowanym zamknięciem zakładu powinno się o tym poinformować jego pracowników. Powinni mieć oni czas na przygotowanie się do nowej rzeczywistości.
Bełchatów ma inną specyfikę niż Śląsk. Czy może się Pan jednak pokusić o diagnozę skutków ekonomicznych i społecznych dla regionu, które pociągnie za sobą zamknięcie bełchatowskiej odkrywki?
Powiem wprost: jeśli na czas nie zostanie przygotowany program przekwalifikowania pracowników odkrywki, w Bełchatowie i okolicach może dojść do katastrofy społecznej. Widziałem rozbudzające wyobraźnię plany stworzenia zalewu w miejscu obecnej odkrywki. Ale co z tego wyniknie dla zwolnionych pracowników? Nic, o ile nie zostanie stworzony plan ich przekwalifikowania. Przecież dla wielu z nich kopalnia to całe życie zawodowe, jedyne jakie znają. To właśnie teraz powinno się zacząć opracowywać plany dla nich. Może ten potężny zalew w perspektywie okaże się dużą szansą. Przecież jedno miejsce pracy w przemyśle przekłada się na 10 miejsc pracy w usługach. Kto wie, może w miejscu dawnej odkrywki powstanie najatrakcyjniejsze miejsce do rekreacji w środkowo-wschodniej Europie? Ale o tym już dziś trzeba myśleć i planować. W przeciwnym razie, okolice Bełchatowa pozostaną zdegradowanym poprzemysłowym obszarem zamieszkałym przez starzejących się ludzi bez perspektyw.
Foto: European Economic and Social Committee