W Polsce bardzo mocno dyskusja o wynikach do Europarlamentu skupia się wokół kwestii krajowych. Jednak na poziomie całej UE doszło do ważnego wydarzenia
Wstępne wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego to papierek lakmusowy dobrze oddający nastroje polityczne w Polsce. Ale przecież głosowano nie tylko nad Wisłą. Nie była to też grupa krajowych plebiscytów, tylko wszyscy obywatele Unii Europejskiej wybierali, kto będzie reprezentować ich w Brukseli i Strasburgu w latach 2019-2024. A tu doszło do ciekawych zmian.
Po raz pierwszy od 40 lat, czyli od pierwszych eurowyborów w 1979 r., dwa czołowe ugrupowania, czyli socjaliści i konserwatyści nie będą mieć większości. Do głosu dojdą za to liberałowie i demokraci oraz Zieloni. Wynik tych ostatnich jest bezprecedensowy bo najlepszy w historii. Będą mieli 69 mandatów w PE. W poprzedniej kadencji mieli tylko 52.
Jak mówią krajowi komentatorzy „zielona fala ominęła Polskę”. Tu faktycznie Zieloni to ruch, który dopiero się rozwija. Jednak przepisy dla ochrony środowiska i klimatu nie są kreowane w Polsce, która zazwyczaj jest ich niechętnym biorcą. Co to oznacza dla kraju na najbliższe lata? Regulacje określane jako pakiet zimowy lub inaczej „Czysta energia dla wszystkich Europejczyków”, które pozostawia po sobie dotychczasowa Komisja Europejska, będą wdrażane na poziomie Unii przez zielonych i demokratów z pełną konsekwencją.
Europę czeka zatem kierunek pełnej neutralności klimatycznej (zerowa emisja CO2 netto) do 2050 roku, a nie „węgiel postawą bezpieczeństwa energetycznego”, jak chcieliby niektórzy polscy politycy. Z nowej perspektywy finansowej gros środków zostanie przeznaczony na cele z obszaru „środowisko i klimat” i jeśli ten kierunek nie zostanie w kraju doceniony, to Polska może sporo stracić.
Cieszyć może, że obecny rząd zaczął już przepraszać się z energetyką wiatrową i słoneczną. Jednak wkrótce i to może okazać się za mało, jeśli Zieloni zaczną zarządzać odwrót już nie tylko od węgla, ale i od gazu, co nie jest wykluczone.