Branża mięsna musi wymyślić inny sposób, by zatrzymać przy sobie klientów
Czy kiełbasa może nie zawierać mięsa? Czy burger może być wegański? Czy stek z kalafiora to nadal stek? Jedni bez namysłu udzielają odpowiedzi twierdzących, drudzy zdecydowanie się temu sprzeciwią, a jeszcze inni będą przekonywać, że sprawa nie ma większego znaczenia. Z tymi ostatnimi nie zgodziliby się europarlamentarzyści, którzy w ostatnim czasie bliżej przyglądali się zagadnieniu. Ostatecznie przyznali rację zwolennikom roślinnych rozwiązań.
Przeczytaj też: Startupy hodują filety i steki ryb
Parlament Europejski kilka dni temu zdecydował w sprawie zastrzeżenia niektórych nazw produktów wyłącznie dla wyrobów mięsnych. Chodziło o to, by producenci roślinnych zamienników nie mogli używać słów burger, kiełbasa, parówka czy stek w odniesieniu do towarów ze swojej oferty. Ze sklepów zniknęłyby zatem wege burgery, a firmy musiałby znaleźć dla nich inne nazwy. Osoby i instytucje stojące za tymi propozycjami przekonywały, że te działania ochronią nieświadomych klientów.
Łatwo się domyślić, że za zakazem lobbował przemysł mięsny. Tworzące go firmy i organizacje czują na plecach oddech roślinnej konkurencji i obawiają się, że ich produkty zaczną być wypierane z rynku przez wegetariańskie i wegańskie zakupy. Raport ING pokazuje, że nie stanie się to prędko, ale proces powinien stale postępować. A jeśli wierzyć firmom pokroju Impossible Foods w branży może dojść do niemięsnej rewolucji – zwierzęta znikną z naszych stołów szybciej niż mogłoby się wydawać.
Przeczytaj też: Jajecznica bez jajek? Startup Just zastąpił je fasolą mung
Europosłowie zdecydowali, że nowe zakazy nie są potrzebne. Zadowolenia z tego powodu nie kryła europarlamentarzystka Sylwia Spurek, która podkreśliła w mediach społecznościowych, że z mięsnym lobby można wygrać, ale wymaga to zaangażowania i pracy. Jednocześnie przypomniała, że podobny problem wciąż dotyka segmentu roślinnych zamienników mleka – w ich przypadku kilka lat temu podjęto inną decyzję i nie można dzisiaj sprzedawać np. wegańskiego jogurtu. Trudno jednak stwierdzić, czy te przepisy faktycznie zaszkodziły roślinnym zamiennikom. W świadomości wielu klientów i tak funkcjonują one jako np. wegańskie mleko, o które proszą chociażby w kawiarniach. Przepisem nie da się tego zmienić.