Marie Bee Bloom to przykład kreatywnego podejścia do tematu śmieci
Na początku ubiegłego roku widok maseczki chirurgicznej leżącej na chodniku, ławce w parku albo leśnej ścieżce pewnie zdziwiłby wiele osób. Obecnie zdążyliśmy się już jednak przyzwyczaić, że to smutny element naszej codzienności, podobnie jak porzucone pojemniki po środkach do dezynfekcji i jednorazowe rękawiczki fruwające przy sklepach wielkopowierzchniowych. Z pandemicznymi śmieciami postanowiła jednak walczyć Marie Bee Bloom – dostarcza biodegradowalne maseczki, z których wyrosną rośliny.
Przeczytaj też: Warszawskie kawiarnie wprowadzają kubki na kaucję
Z serwisu green-news.pl wiesz już, że maseczka powinna trafić do odpadów zmieszanych, czyli do czarnego kontenera. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że maseczkę co jakiś czas wymieniamy i stara ląduje w koszu, a korzysta z nich kilka miliardów osób, łatwo sobie wyobrazić ilość produkowanych w ten sposób odpadów, które nie podlegają recyklingowi. Serwis fastcompany.com podaje, że miesięcznie do śmieci trafia 129 miliardów maseczek. Góry rękawiczek też rosną. Tymczasem do ich produkcji często używane są paliwa kopalne, więc kłopot jest podwójny.
Rozwiązaniem może być przywołany już projekt Marie Bee Bloom autorstwa Marianne de Groot z holenderskiej firmy Pons Ontwerp. Maseczka ta wykonana jest głównie z papieru ryżowego i wełny, czyli materiałów biodegradowalnych. Ekologiczne maseczki dostarczają na rynek także inne firmy, więc nie to przyciąga najbardziej uwagę. Dlatego trzeba dodać, że po użyciu produkt ten powinien być zakopany. A wszystko za sprawą nasion, które wtopione są w materiał. Przy odpowiednich warunkach maseczka się rozłoży, a z nasion wyrosną rośliny.
Maseczka kosztuje w przeliczeniu kilkanaście zł. Tanio nie jest, ale nie to stanowi największy problem. Główne pytanie jest takie, czy taka ekomaseczka może realnie chronić przed wirusami. Tego nie wiemy, więc nie będę namawiać do zakupu.
Przeczytaj też: Trzecia odsłona programu „Mój prąd” od 1 lipca
Warto jednak pochwalić kreatywną próbę rozwiązania do palącego problemu, jakim jest zalew śmieci. Większość z nas zakłada pewnie, że niebawem maseczki przestaną być potrzebne i kłopot z ich utylizacją zostanie rozwiązany. To jednak przykład myślenia na krótką metę. Krótkowzroczność jest już przyczyną katastrofy klimatycznej, olbrzymich plam śmieci dryfujących w oceanach i galopującej ekspansji mikroplastiku. Za jakiś czas zaczniemy pewnie tonąć w zużytych maseczkach.