Dzięki nowej metodzie opracowanej przez uczonych z Pensylwanii samochód można naładować w dziesięć minut
Naukowcy z Uniwersytetu Stanu Pensylwania opracowali nową metodę ładowania samochodów elektrycznych. Okazuje się, że dzięki podniesieniu temperatury baterii do 60 stopni Celsjusza można ją naładować do 80 proc. w 10 minut. Auto może wtedy pokonać ok. 480 kilometrów. Jednak w dłuższej perspektywie podgrzewanie baterii może doprowadzić do jej zniszczenia. Dlatego naukowcy postanowili ogrzać akumulator tylko na czas ładowania.
Dodatkowo aby zapobiec zniszczeniom, zdecydowano się pokryć ogniwa specjalną folią niklową, której właściwości pozwalają szybko ocieplić oraz schłodzić dany komponent.
Przeczytaj też: Coraz bliżej końca samochodów z silnikiem diesla
Naładowanie do 80 proc. baterii najpopularniejszych samochodów takich jak BMW i3 czy Nissana Leaf trwa około 40 minut. W przypadku niektórych modeli zaprezentowanych w tym roku na Międzynarodowych Targach Motoryzacyjnych w Genewie, takich jak Audi e-tron czy Honda e-Prototype, można skrócić ten czas do około pół godziny. To niezły wynik, jednak to wciąż dłużej niż tankowanie samochodu spalinowego. Technologia opracowana przez naukowców z Pensylwanii może więc okazać się przełomowa w kontekście dalszego rozwoju aut elektrycznych.
Przeczytaj też: Gigafabryka Tesli powstanie niedaleko od polskiej granicy
Według statystyk EV-Volumes (Światowa Baza Danych Aut Elektrycznych) z roku na rok zwiększa się liczba aut wyłącznie elektrycznych oraz hybryd plug-in. Jednak oprócz bariery związanej z czasem doładowywania baterii, istnieje problem braku sieci punktów, w których to można zrobić.
Jak podaje Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych, na koniec II kw. na polskim rynku funkcjonowały 752 ogólnodostępne stacje, w których działało 1395 punktów ładowania.