Od 2026 roku konie będą transportować turystów wyłącznie do Wodogrzmotów Mickiewicza. Na pozostałej części trasy poruszać będą się elektryczne busy. To efekt porozumienia, nad którym pracowano od wydarzeń z maja 2024 r.
Dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, przedstawiciele samorządów, przewoźników oraz ministerka klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska ogłosili koniec negocjacji w sprawie wykorzystywania zaprzęgów konnych w TPN.
Ogłoszono, że zgodnie z podpisanym listem intencyjnym, od 2026 r. konie będą transportować turystów wyłącznie na odcinku od Palenicy Białczańskiej do Wodogrzmotów Mickiewicza. Reszta trasy nad Morskie Oko będzie realizowana busami elektrycznymi. Oznacza to, że konie będą pokonywać 2,5-kilometrową trasę zamiast pełnej, ponad 7-kilometrowej.
Przeczytaj też: Eurobarometr prześwietlił wiedzę Polaków i obywateli UE
Fiakrzy (wozacy) mają realizować przejazdy fasągami (zaprzęgami) na tym 2,5-kilometrowym odcinku dlatego, że jest najbardziej płaski, a więc ma być najmniej obciążający dla zwierząt. Ten rodzaj transportu ma być traktowany jako „przewóz kulturowy". Przejazdy zaprzęgami mają być realizowane mniejszymi wozami, co również ma wpłynąć na dobrostan koni.
– Przechodzimy z wykorzystania konia jako środka transportu do traktowania go jako atrakcji turystycznej – mówiła Hennig-Kloska, cytowana w komunikacie resortu klimatu opublikowanym po rozmowach. Ministerstwo Klimatu i Środowiska ma pomóc finansowo TPN przy zakupie kolejnych elektrycznych autobusów. Pojazdów ma być łącznie 20, a cztery już kupiono.
Zmiany wejdą w życie od 2026 roku, ale już w weekend majowy 2025 r. będzie można skorzystać z elektrycznych busów. W pracę przy nowym rodzaju przejazdów zaangażowani mają zostać także fiakrzy. Według informacji zamieszczonych na stronach TPN, około 60 rodzin z gminy Bukowina Tatrzańska jest związanych z usługami transportowymi. Przedstawiciel przewoźników, Władysław Nowobilski, utrzymuje, że dzięki konnemu transportowi pracę ma jeszcze więcej osób.
– Walczyliśmy nie tylko o swoje. Zależało nam na zachowaniu naszych koni, ale też na możliwości zarobkowania liczniejszej grupy niż tylko fiakrzy. To rymarze, kowale, weterynarze – przekonywał Nowobilski, prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka.
Ponieważ temat dobrostanu zwierząt ciągnących powozy w Tatrach powrócił po raz kolejny, rozpoczęto rozmowy na temat ewentualnych zmian. Zmniejszono dopuszczalną liczbę osób, które mogą znajdować się na powozie oraz wydłużono czas odpoczynku dla koni. Wystartowały też testy elektrycznych busów.
Przeczytaj też: Bałtyk jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych mórz na świecie
Być może nie byłoby negocjacji i debaty na ten temat, gdyby nie fakt, że nie było roku, aby o koniach w górach nie było głośno. Rozgłos zawsze przynosiły tragiczne wydarzenia z udziałem zwierząt. „712 koni zostało z pracy wycofanych pomiędzy styczniem 2012 a latem 2022. 433 z nich (61%) trafiły do rzeźni. 23 konie zmarły i zostały poddane utylizacji. Zatem – nie żyje 456 koni, czyli 64% z tych, które zostały wycofane z pracy w ciagu 10 lat" – to fragment raportu Fundacji Viva! z 2023 roku. Z szacunków organizacji wynika, że konie z Morskiego Oka pracowały średnio zaledwie 36 miesięcy, zanim trafiały do rzeźni.
Fot. MKiŚ