Rafał Brzoska podjął się ogromnego wyzwania, jakim jest uproszczenie polskich przepisów. Propozycje zaprezentowane w witrynie SprawdzaMY dotyczą przede wszystkim reguł prowadzenia biznesu, ale odnoszą się też do takich wielkich gospodarczych bolączek, jak wydawanie pieniędzy z opłat za emisje CO2
Deregulacja to hasło, które w ostatnich miesiącach równie często pojawia się w Brukseli, co w Polsce. Premier Donald Tusk mówił o niej najpierw w Parlamencie Europejskim. Później luzowanie przepisów zapowiedział nad Wisłą. Zaprosił do pomocy jednego z najbogatszych Polaków, właściciela InPostu, Rafała Brzoskę.
Biznesmen zaangażował ekspertów, a jego fundacja uruchomiła serwis internetowy SprawdzaMY, w którym można zgłaszać przepisy wymagające uproszczenia i nie tylko. Są też pomysły na nowe przepisy, które mogą ułatwić życie przedsiębiorcom. Na każdą z propozycji można głosować za pośrednictwem strony. Oceniają je również eksperci skupieni w specjalnych zespołach.
Propozycje są na różnym poziomie szczegółowości. Jedną z nich zatytułowano „Możliwość finansowania przez przedsiębiorcę linii przesyłowych na terenie własnej inwestycji”. Trudno powiedzieć, żeby pomysł ten miał duże szanse na realizację. Przedsiębiorcy mogliby finansować budowę linii przesyłowych w zamian za bezpłatne korzystanie z nich w przyszłości. Liniami tymi miałyby zarządzać Polskie Sieci Elektroenergetyczne.
Można jednak przypuszczać, że autorom propozycji chodziło raczej o sieci dystrybucyjne (czyli niskich i średnich napięć) i zwolnienie z opłat dystrybucyjnych. Ponieważ w całym projekcie stosowane są określenia związane z przesyłem i wspominane są PSE, można odnieść wrażenie, że nie do końca właściwie wskazano adresata i opisano pomysł. W przypadku przyłączeń nowych zakładów przemysłowych kluczowi będą operatorzy sieci dystrybucyjnych, a nie operator sieci przesyłowej, czyli PSE.
Przeczytaj też: Clean Industrial Deal. Co dla przemysłu przygotowała Bruksela
Jest też pomysł, aby ograniczyć raportowanie ESG, ale na to i tak nie wpłynąłby rząd czy parlament. Przepisy w zakresie ESG zostały wprowadzone na poziomie unijnym. W dodatku w Komisji Europejskiej już trwają prace nad pakietem Omnibus, który ma te reguły poluzować.
Jest też propozycja, aby przyspieszyć wydawanie koncesji firmom rozwijającym odnawialne źródła energii (OZE) oraz uprościć proces ich przyłączania do sieci. Inwestycje miałyby przyspieszyć także dzięki zmianom w procedurach geodezyjnych.
Aktualnie bez większego problemu można wybudować instalację fotowoltaiczną o mocy do 150 kW. Jednocześnie dla wielu zakładów usługowych czy produkcyjnych to zdecydowanie za mało. Z kolei większa moc wiąże się z koniecznością uzyskania pozwoleń, a to wydłuża proces inwestycyjny. Zwiększa też jego koszty.
Dlatego zaproponowano, aby limit wynosił 500 kW dla małej instalacji fotowoltaicznej na potrzeby własne przedsiębiorcy. „Pozwoli to firmom i gospodarstwom rolnym na większą niezależność energetyczną, obniżenie kosztów działalności i zwiększenie udziału tańszej energii w polskim systemie elektroenergetycznym” – napisano.
Jeden element tej argumentacji może budzić jednak zastrzeżenia. Jeżeli instalacje miałyby pracować tylko na użytek własny przedsiębiorstw, to te nie wprowadzałyby nadwyżek energii elektrycznej do sieci. Wpływ tego rozwiązania na „zwiększenie udziału tańszej energii” w systemie można więc kwestionować. Nie zmienia to faktu, że autokonsumpcja obniży popyt na rynku (co przekłada się na ceny), a i w ujęciu całego miksu można to traktować jako wzmocnienie udziału OZE.
Jeżeli rzeczywiście małe przedsiębiorstwa miałyby wprowadzać część energii do systemu, to uwagi mogą wnieść operatorzy sieci dystrybucyjnych. Może powtórzyć się problem, jaki mają niektórzy właściciele małej fotowoltaiki, a także operatorzy. Kiedy jednocześnie pracuje wiele instalacji fotowoltaicznych, napięcie w sieci rośnie. Kiedy przekroczy 253 V, falowniki się wyłączają, a panele fotowoltaiczne przestają pracować. Pomysł z uproszczeniem jest wart rozważenia, ale przy dialogu z operatorami.
Jest też pomysł, który na myśl przywodzi słynną ustawę „lex Szyszko”, która ułatwiała wycinanie drzew na prywatnych posesjach. Ponieważ przez kraj przetoczyły się masowe wycinki, a prawo było nieprecyzyjne, po kilku miesiącach ponownie uregulowano tę kwestię. Teraz jednak zmianie miałyby ulec tylko terminy wydawania zgody na wycinkę (mają zostać skrócone).
Co jeszcze trzeba uprościć? Rachunki za energię elektryczną, bo te są zbyt „skomplikowane i zawierają wiele trudnych do rozszyfrowania pozycji, takich jak opłaty dystrybucyjne, składniki stałe i zmienne czy dodatkowe naliczenia”.
Bardzo dobrym pomysłem jest zniesienie opłaty solidarnościowej, związanej z liniami bezpośrednimi, które miały znajdować zastosowanie do łączenia małych źródeł energii (np. OZE) z zakładami przemysłowymi z pominięciem przyłączenia do sieci dystrybucyjnej. Miały przynieść rewolucję, a jak dotąd powstała jedna taka linia w Polsce.
Przeczytaj też: Transformacja po brytyjsku. Londyn podkręca tempo
„Wysokość opłaty sprawia, że model linii bezpośrednich jest nieopłacalny, co powoduje niskie zainteresowanie nowymi inwestycjami. Zlikwidowanie opłaty zachęci do budowy niezależnych źródeł energii, w tym OZE, co jest zgodne z polityką unijną dotyczącą dekarbonizacji” – dowodzą autorzy.
Chociaż zespół ds. deregulacji może kojarzyć się głównie z przedsiębiorcami i rozwiązaniami dla biznesu, to znalazł się tam postulat o znaczeniu ogólnokrajowym. Dotyczy tego, jak powinny być wydawane pieniądze z systemu handlu uprawnieniami do emisji (ETS). Aktualnie około 3 proc. środków pozyskanych z tego systemu trafia na cele związane z transformacją energetyczną.
Zdaniem pomysłodawców trzeba to zmienić, kierować 100 proc. funduszy z ETS na „zielone” inwestycje oraz wzmocnić kontrolę ich wydatkowania. O konieczności „znaczenia” pieniędzy, które wpływają do budżetu z systemu ETS, apelowano od lat. Powstawały na ten temat obszerne raporty, jak np. ten sporządzony przez Client Earth w 2022 roku.
Pełnej oceny propozycji ze SprawdzaMY będzie można dokonać dopiero, gdy zespoły wystąpią z projektami przepisów. Jednak już obecnie kilka proponowanych zmian można uznać za co najmniej obiecujące.
Fot. Rafał Brzoska / mat. prasowe InPost